Dzisiaj mam dla was lekko spóźnioną recenzję masła do ciała Honeymania, ale nie tylko. Chcę was też namówić do pomocy naszym, polskim pszczołom ;) Jednak zanim o akcji Greenpeace, kilka słów o miodowym maśle.
Według producenta:
Nasze miodowe masło do ciała ma niezwykle bogatą konsystencję i zapewnia
24-godzinne nawilżenie. Pozostawia skórę miękką, gładką i delikatnie
pachnącą miodową rozkoszą. Każde opakowanie zawiera miód z nektaru z
tysięcy egzotycznych kwiatów, rosnących w etiopskich lasach deszczowych.
Skład:
Aqua (Water), Theobroma Cacao
(Cocoa Butter), Butyrospermum parkii (Shea Butter), Glycerin, Cetearyl
Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, C 12-15 Akyl Benzoate,
Ethylhexyl Palminate, Cera Alba, Sesamum Indicum Oil, Parfum,
Bertholletia Excelsa Seed Oil, Dimethicone, Honey, Caprylyl Dlycol,
Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Disodium
EDTA, Tocopherol, Geraniol, Sodium Hydroxide, Linalool, Limonene,
Citric Acid, C 15985, C 19140.
Według mnie:
Opakowania The Body Shop bardzo lubię. Są proste, kolorowe i cieszą oko. Nawet wam wyznam, że po zużyciu masełek używam te ich słoiczki jako pudełeczka na drobiazgi ;) Masło mimo, że z nazwy miodowe, wcale jakoś specjalnie miodem nie pachnie. Czuję w nim raczej całe mnóstwo kwiatów. Ale miód wielokwiatowy to to też nie jest. Może tak pachnie nektar? Nigdy się nie bawiłam w pszczelarstwo, to nie wiem ;) W każdym razie zapach jest bardzo intensywny i długo utrzymuje się na skórze. Aż za długo. Niespecjalnie przypadł mi do gustu i momentami mocno mnie męczył, zwłaszcza w upalne dni. Ale ja to ja, innym może się podobać.
50 ml starczyło mi na tydzień smarowania czterech kończyn, ale ja jestem dość mała, więc nigdy zbyt dużo na raz nie zużywam ;). Konsystencja jest gęsta i zbita, ale tylko w opakowaniu. Na ciele bardzo łatwo się rozsmarowuje i szybko wsiąka. I o ile przy balsamach to dla mnie zaleta, tak masła wolę bogate, wymagające dłuższej chwili wmasowywania i zostawiające warstewkę na skórze. Po prostu według mnie masło ma być tłuste (do jedzenia zawsze kupuję masło z 82% tłuszczu, a nie jakieś masłopodobne wyroby :P). Z tego co pamiętam masła The Body Shop, które używałam w przeszłości, były bardziej maślane. Masło Honeymania to po prostu gęsty krem do ciała. Nawilża dobrze, ale nie jakoś wybitnie dobrze.
Wadą jest dość słaba dostępność. Niestety nie ma u nas zbyt wiele sklepów The Body Shop. Co prawda widuję kosmetyki The Body Shop także w perfumeriach Douglas, ale Honeymania jeszcze tam chyba nie dotarła. Pełnowymiarowe 200 ml masło kosztuje 69 zł. W tej cenie na pewno bym go nie kupiła, ale podczas wyprzedaży można zdobyć te masła połowę taniej i dzięki temu co sezon w jakieś się zaopatruję ;) Do miodkowego raczej nie wrócę, ale na szczęście wybór zapachów w TBS jest tak duży, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.
A jak już jesteśmy przy pszczółkach, to chcę wam teraz krótko przybliżyć ciekawą akcję Greenpeace - Adoptuj pszczołę!
Akcja ruszyła w zeszłym tygodniu i jest bardzo prosta. Wchodzimy na stronę http://adoptujpszczole.pl/ i jak sam adres wskazuje, adoptujemy pszczołę. Nasze 2 złote to jedna adoptowana pszczoła. Oczywiście możemy od razu przygarnąć większą gromadkę ;) 400 adoptowanych pszczół to jeden zbudowany hotel, w którym różne owady zapylające mogą sobie bezpiecznie żyć. Dotychczas udało się zebrać fundusze na 58 hoteli. Celem jest wybudowanie 100 w różnych miastach. Zachęcam was do wejścia na stronę i poczytania o akcji. Jeśli podoba wam się ten pomysł tak jak mi, rozgłoście go dalej. Pszczółki będą wam za to wdzięczne ;)
Kosmetyk otrzymałam od The Body Shop, jednak nie ma to wpływu na moją opinię.
Ta wersja jakos mnie nie kusi,ale ogolnie masła od nich lubię:)
OdpowiedzUsuńzapach jest bardzo intensywny :)
OdpowiedzUsuńDla mnie jego zapach za długo utrzymuje się na skórze, może bym to zignorowała gdyby nie to, że akurat ten zapach mnie drażni.
OdpowiedzUsuńno to mamy tak samo ;) po prostu ten zapach jest nie dla każdego
UsuńNa mnie też nawilżanie nie zrobiło wielkiego wrażenia, za to akcja adoptuj pszczołę bardzo mi się spodobała. Muszę sobie sprawić kilka sztuk :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam to masełko i dzięki niemu wygrałam weekend na Mazurach :)
OdpowiedzUsuńwiem, wiem ;) gratuluję :D
UsuńCiekawi mnie ono. ;) Jednak jeszcze nie miałam okazji go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam masła TBS, ale to udało mi się wygrać do testowania i BARDZO pozytywnie mnie zaskoczyło ;)
OdpowiedzUsuńgdybym nie miała porównania z innymi masłami TBS, być może też bym była z niego bardziej zadowolona ;) bo w sumie nie jest złe, po prostu znam lepsze :)
UsuńŚwietny blog, chętnie obserwuję. :) Też lubię treściwe masła, tak samo te do jedzenia. :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki od " pszczół "
OdpowiedzUsuńWidzę, że też jesteś greenpeasówką:) Ja jestem zapisana właśnie na akcję z pszczołami:)
OdpowiedzUsuńBoję się pszczół cholernie, bo jestem uczulona na ich ugryzienie. Jednak w przyrodzie każdy ma swoje miejsce i szkoda mi tych maleństw, a czytałam ostatnio, że giną nagminnie.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie zapach tego masła dość męczący i choć fanką maseł TBS jestem to do tego musiałam się chwilę przyzwyczaić
OdpowiedzUsuńmasełko wygląda interesująco, chociaż tak jak Ty , za 69 złotych bym go nie kupiła. O tej akcji czytałam, ale jeszcze nie wzięłam udziału:)
OdpowiedzUsuńJak TBS mnie nie wzrusza, tak akcja adopcyjna mi się podoba. Zawsze chciałam mieć swojego Gucia :)
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM I ZAPRASZAM NA MOJE ROZDANIE http://dorotadrygalska.blogspot.com/2013/09/rozdanie.html
OdpowiedzUsuńJuż mam dosyć czytania o tym masełku, ale przyszłam tu do Ciebie jeszcze na chwilę, bo wymyśliłaś oryginalny tytuł. :) Fajny :D
OdpowiedzUsuńkocham masła z TBS mam obecnie brzoskwiniowe,a w kolejce czeka truskawkowe
OdpowiedzUsuńtego jednak nie kupię,ponieważ nie odpowiada mi zapach tej serii ;c