Na dzisiaj przygotowałam dla was recenzję farby Color&Soin. Która zresztą ukazałaby się już dawno temu, ale zeżarło mi wszystkie sensowne zdjęcia, które do niej zrobiłam :/ Na szczęście kilka udało się odzyskać i coś tam nawet na nich widać ;)
Według producenta:
Farby Color&Soin to najwyższej jakości farby do włosów, przeznaczone do ich trwałej koloryzacji. Już od pierwszego użycia barwią je w 100% chroniąc je i pielęgnując. Color&Soin zostały przetestowane w procesie kontroli dermatologicznej. Dzięki formule pozbawionej m. in. amoniaku, parabenów, rezorcyny i silikonów idealnie nadają się dla osób z wrażliwą skórą głowy i ze skłonnościami do alergii. Wykorzystanie w składzie farb kompleksu proteinowo-oleinowego ma na celu ochronę włosa podczas procesu farbowania jak i również jego nawilżenie,nadanie mu jędrności i blasku. Farby Color&Soin zawierają bardzo wysokie stężenie czystego barwnika(99%), dzięki temu pokrywają 100% siwych włosów.
Skład: Peg-2
oleamine. Aqua purificata (purified water). Cocamide DEA. Alcohol denat
(alcohol). Propylene glycol. Ethanolamine. Oleic acid. Tetrasodium
EDTA. Sodium sulfite. Hydrolyzed vegetable protein (triticum vulgare,
soy, corn, avena sativa). Sodium erythorbate. P-phenylenediamine.
P-aminophenol. 2-Methylresorcinol. 4-Chlororesorcinol. N,n-bis
(2-hydroxyethyl) p-phenylenediamine sulfate. 2,4-Diaminophenoxyethanol
hcl. 4-Amino-2 hydroxytoluene.
Według mnie:
Wybrałam kolor 5B - brąz czekolada. W pudełeczku mamy standardowy zestaw: farba, utrwalacz, rękawiczki, saszetka balsamu i instrukcja, tak jak przy większości farb na rynku.
Produkt, dzięki swojej żelowej konsystencji, jest bardzo łatwy w aplikacji. Muszę się pochwalić, że pierwszy raz nakładałam farbę zupełnie sama (zawsze pomagała mi mama, albo przyjaciółki), a wyszło mi całkiem równomiernie. I nie upaćkałam wszystkiego naokoło, więc jest sukces ;D W odróżnieniu od farb chemicznych Color&Soin nie ma tego charakterystycznego, duszącego zapachu. Jakiś tam jednak ma, ale nie potrafię określić czym pachnie. No i tę farbę nakłada się na suche włosy, a nie na zwilżone, jak to zwykle bywa.
Po upływie określonego w instrukcji czasu, zmywamy farbę i nakładamy dołączony balsam, który pachnie perfidnie olejkiem eukaliptusowym, więc baaardzo inaczej niż odżywki, które znałam dotychczas. Działa też inaczej, bo nie zmiękcza i nie wygładza do granic możliwości, jak np. moje ulubione odżywki z farb L'Oreala, ale ogólnie nie jest zły.
|
w słońcu |
|
w cieniu |
Kolor wyszedł bardzo naturalny, z ładnym połyskiem i w sumie taki jak na pudełku (widać to zwłaszcza na zdjęciu w cieniu). Sprał się po około 1,5 miesiąca, co jak na moje uparcie nietrzymające barwnika włosy, jest bardzo dobrym wynikiem. I nawet wybaczam fakt, że sprał się na rudo. W końcu czekoladowe odcienie zwykle są czerwonawe lub rude, więc byłam na to gotowa.
Po chemicznych farbach włosy wypadają mi jak szalone, tutaj wypadanie pozostało w normie, więc za to na pewno spory plus. Myślę, że na jakiś czas zrezygnuję z chemicznych farb. Po roślinnych włosy są mniej przesuszone, więc stosowanie ich przez dłuższy czas powinno dobrze wpłynąć na moją czuprynkę. Zawsze to jeden szkodliwy czynnik mniej ;) W kolejce czeka już kolejny odcień Color&Soin, tym razem ciemniejszy 4N - szatyn naturalny. Z pewnością on też doczeka się tu własnej notki ;)
Całą paletę odcieni możecie obejrzeć
TUTAJ. Warto pobawić się też dobieraczem kolorów
KLIK ;) Farby Color&Soin kupić można w wybranych aptekach stacjonarnych i internetowych, ich lista znajduje się
TU. Farba kosztuje około 30 zł.