30 grudnia 2011

Z dalekiej Irlandii żem wróciła + czego wam życzę na Nowy Rok

Witajcie piękne! Powróciłam :D

Jak co roku święta, święta i po świętach. Bardzo szybko minęły. Chyba czas zacząć odliczanie do kolejnych ;)

Dziękuję za wszystkie życzenia ;* Jesteście kochane :)

Irlandia ozdobiona światełkami i choinkami wygląda lepiej niż zwykle ;) Oczywiście śniegu niet, ale w moim rodzinnym mieście również go brak, więc tak czy siak przeżyłabym pierwsze bezśnieżne święta w życiu. A poświąteczne wyprzedaże to zdecydowanie to co sia lubi. Ojj tak. Samo chodzenie po sklepach wyzwalało we mnie dziką radość. Gdyby euro zechciało być tańsze... ;/

Poznajcie moją nową, przeuroczą zawieszkę do telefonu. Zwie się Fluffy i jest czarną irlandzką owieczką ;D


Chociaż moja mamusia w to mocno wątpiła (no mocno wiało, fakt. i zarzucało samolocikiem, fakt. ale ja lubię takie mocniejsze wrażenia i mi kobieta psuła mroczny nastrój swoją dziką paniką ;)), samolot jednak bezpiecznie wylądował na polskiej ziemi ;) I już jestem z wami.

Teraz będę dzielnie nadrabiać wszystkie notki, które spłodziłyście podczas mojej nieobecności. Może do końca roku się wyrobię ;)

Boże Narodzenie spędziłam daleko, daleeeko, więc w Sylwestra siedzę w domku. Ale wam życzę szalonej zabawy, w doborowym towarzystwie. Wyglądajcie jak małe boginie, przetańczcie całą noc i wypijcie zdrowe ilości szampana ;D A na na Nowy Rok spełnienia wszystkich marzeń, planów + sporo nieoczekiwanych radości :)

fot: http://www.redbubble.com/people/jamiecreates1/works/2294434-happy-new-year-kawaii-champagne-flutes?p=sticker

Aha, i jeszcze przypominam, że jeśli ktoś się bardzo nudzi, to do jutra do 23.59 można wziąć udział w moim Rimmelowym konkursie. Zapraszam ;)

20 grudnia 2011

Merry Christmas Everyone!

Tak jakoś się złożyło, że tegoroczne święta spędzę na zielonej wyspie, zwanej również Irlandią. Odlatuję jutro, więc już dzisiaj chcę Wam złożyć świąteczne życzonka ;D

fot. http://liasyll.deviantart.com/art/Cute-Gingerbread-Man-191430472

Życzę Wam duuużo białego, puchatego śniegu za oknem i cieplutkiej atmosfery w domkach. Odpocznijcie sobie, wśród ludzi których kochacie, jedzcie wszystkie smakołyki bez wyrzutów sumienia i odnajdźcie milutkie prezenty pod choinką. W skrócie Wesołych Świąt :D

A po świętach, jak będziecie miały trochę wolnego czasu, zapraszam do udziału w moim konkursie KLIKU. Póki co nadeszło jedno zgłoszenie, a nagrody są trzy (dokupiłam dla Was nudziakową pomadkę od Kate ;)), więc liczę na co najmniej jeszcze dwie osóbki ;)

18 grudnia 2011

Timotei Organic Delight, czyli nowa, organiczna seria do pielęgnacji włosów

Zaszłam dziś do Rossmanna, dosłownie na chwilkę i na najniższej półeczce, wśród szamponów i odżywek wypatrzyłam nowość. Otóż okazało się, że marka Timotei stworzyła linię organicznych produktów do pielęgnacji włosów. Seria nazywa się Timotei Organic Delight.
Póki co widziałam tylko dwie wersje odżywek: do włosów normalnych z zieloną herbatą, w białej tubce w zielone wzorki, oraz do włosów suchych i zniszczonych z jakimś olejkiem (macadamia chyba? nie jestem pewna) w różowe wzorki. Ta do suchych i zniszczonych już nawet wylądowała w moim koszyku, ale ostatecznie po sprawdzeniu ceny przy czytniku, wróciła z powrotem na półkę. 16.99zł to jednak trochę dużo jak na anonimową odżywkę.

Pomyślałam, że wrócę do domku, poczytam o serii i wtedy się zdecyduję. Taaak, okazało się, że w caaałym internecie jest o nich aż jedna wzmianka. Nawet zdjęć nie ma. Zupełnie jakby gdański Rossmann był pierwszym miejscem na ziemi, w którym się pojawiło Organic Delight. A gdybym jednak dzisiaj kupiła odżyweczkę, to byście mogły przynajmniej zobaczyć, że to to faktycznie istnieje ;D Z informacji, które znalazłam wynika, że:
Wszystkie kosmetyki Timotei Organic Delight posiadają dwa ekologiczne certyfikaty: Ecocoert i Cosmebio. które potwierdzają ich naturalność i zawartość składników z upraw ekologicznych. Nie zawierają silikonów, parabenów, siarczanów i barwników.
Podstawy naturalnych receptur zostały opracowane przez LF Beauty, a zapach został skomponowany przez jeden z największych domów zapachowych na świecie – Givaudan.
Czyli fajnie. I żałuję, że nie powąchałam ;P Z tego co wyczytałam na szybko z etykietek, obie odżywki zawierają wysoko w składzie olej kokosowy, olej sojowy i wyciąg z aloesu. Więcej nie pamiętam :(

Prędzej czy później pewnie i tak którąś kupię. Ale postaram się wytrzymać do jakiejś promocji ;) Och, och, a może jakieś maski będą z tej serii? Już je chcęęęęę! :D

EDIT: Są zdjęcia! Z profilu Timotei na Facebooku ;)


Informacje pochodzą z http://wiadomoscikosmetyczne.pl/news/13-flesz/6052-timotei-wchodzi-w-segment-kosmetykow-organicznych

16 grudnia 2011

Świąteczny konkurs z Rimmel, Kate Moss i ze mną :D

Przygotowałam dla was, wraz z firmą Rimmel, świąteczny konkurs.

Nagroda główna to podkład Match Perfection Gel i błyszczyk Vinyl Max.

Przewiduję też dwie nagrody dodatkowe. Już dzisiaj mam dla was jedną szminkę z The Kate Collection. Czerwoną dokładnie.  A sobie kupiłam różową. Są taaakie fajne, że jutro ruszam znowu do Rossmanna kupić więcej, to i dla was przygarnę jeszcze jedną ;) 

Zasady są proste:

1. Musisz być obserwatorem mojego bloga.
2. Musisz polubić fanpage bloga Mai Sablewskiej na Facebooku
3. Nie musisz, ale będzie mi bardzo miło, jeśli polubisz mój nowo powstały fanpage  Sia's Obsessions na Facebooku
4. Zadanie konkursowe jest łatwe i przyjemne. Należy stworzyć bombkę zainspirowaną szeroko rozumianym "London lookiem" i przesłać jej projekt na mój mail: dont_ask@vp.pl, podpisując się nickiem pod którym obserwujecie mojego bloga. Bombka może być w stylu Kate Moss, ale równie dobrze za inspirację może wam posłużyć królowa Elżbieta II, brytyjska flaga, no cokolwiek. 

Dla ułatwienia macie szablonik:
Wystarczy fantazyjnie pokolorować ;) Naprawdę nie zrażajcie się, nie wymagam dzieł sztuki, możecie chwilę pobawić się w Paintcie i tez będzie dobrze ;D

Konkurs trwa do końca roku, czyli do 31 grudnia 2011r. Trójkę zwycięzców wybiorę w pierwszym tygodniu stycznia 2012.

14 grudnia 2011

Paczuszek moc + facebook

Ostatnio mnie tu nie ma, ale mam wytłumaczenie. Zostały mi dokładnie dwa dni na oddanie pierwszego rozdziału pracy licencjackiej i perfidnie mi nie idzie pisanie... Do tego jeszcze koła, zaliczenia, prezentacje i cholera wie co jeszcze na wszystkich zajęciach. Echh... W takich momentach odechciewa się wszystkiego.

Oczywiście zamiast się uczyć, chodzę po sklepach i szukam prezentów, ale ciiiiii, to tajemnica ;)
fot. http://www.darmocha24.pl

Dzisiaj zobaczycie kilka paczuszek, które wpadły w moje łapki w ostatnich tygodniach.

Może zacznę od najnowszego. Dzisiaj dotarła wygrana z konkursu strī-lingi. Dziękuję ślicznie :* Jak tylko minie świąteczno-zaliczeniowy chaos, na pewno się spotkamy ;)


Kolejna, również wygrana, tym razem od ROKSI.(dziękuuuję ;*)  Peeling zasponsorowany przed Relax Życia.


Jakiś czes temu dostałam też ballerinowy róż Essence i hydro kapsułki od Arrianny. (dziękuję  ;*)


Dostałam też świąteczne prezenty Adidas i Rimmel.



I skandalizującą koszulkę i maskarę ;)

skandalicznie pognieciona :P

Mam też coś dla was, w końcu zbliżają się święta ;) Ale o tym w następnym poście.

Prawie bym zapomniała. Stworzyłam sobie fanpage'a na facebooku (szczyt samouwielbienia ;P). Jeśli mnie lubicie, to polubcie ;) KLIKU

11 grudnia 2011

Mój Voice of Poland

Dzisiaj odbył się finał programu the Voice of Poland. Oczywiście oglądałam. Niestety mój faworyt zajął 3 miejsce, ale na pocieszenie poświęcę mu tę notkę. Niech ma chłopak reklamę.

Zwie się on Piotr Niesłuchowski i jest bardzo utalentowanym, młodym człowiekiem. A że przy okazji jest uroczy i przystojny, to tym lepiej ;)


Polubiłam go już od początku programu, bo głos ma właśnie taki jak lubię. No i jego trenerką była Ania Dąbrowska, a do niej też mam wielką słabość. Jak dzisiaj pamiętam jaka byłam zła, gdy odpadła z Idola. Ja to jednak zawsze miałam dobry gust muzyczny... <skromność>

Koniecznie posłuchajcie ich wspólnej piosenki. Ja się nie potrafię od niej uwolnić od kilku dni.


W programie wykonywał utwory, które bardzo lubię, np. Kings Of Leon - Sex On Fire, R.E.M. - Losing My Religion", The Cranberries - Zombie, czy dzikie Jet - Are You Gonna Be My Girl. Przy okazji ich nie zepsuł, więc naprawdę miło się słuchało.


W którymś z odcinków przeżył głęboką traumę, po tym jak zły i niedobry fryzjer obciął mu jego kochane włosy ;P Skrzywdził go, to fakt. Ale włosy na szczęście odrastają ;)


Absolutnie kupił mnie, swoim internetowym mini koncertem kilka dni temu. 6 grudnia, zupełnie przypadkiem kliknęłam w linka na facebooku i zupełnie przepadłam. Zagrał sam na żywo, na gitarce, w swoim pokoju. Występ oglądało około 100 osób i było po prostu genialnie :D Przy każdej piosence miałam ciarki i o to właśnie chodzi w muzyce! Dzięki Ci wielkie za zaśpiewanie Incubus. Nie myślałam, że ktoś może dorównać Brandonowi  ;)


I był taaaaki przeuroczy, jak mu coś nie wyszło :D

Przy oglądaniu dzisiejszego odcinka włączyło mi się nastolatkowo-fankowe "a wyślę smsa, a czemu by nie". No i wysłałam. Kilka nawet. Przy ostatnim mi odpisali, że już zamknęli linie, chociaż wcale nie zamknęli. Za co jest foch i nie zapłacę im abonamentu, a co ;P Już czytałam, że było więcej takich przypadków, co tylko dowodzi tego, że Piotrek zasłużył na więcej niż 3 miejsce. A że TVP2 postanowiło inaczej, to cóż... Nic nie poradzimy. Najważniejsze, że spełniłam swój fankowy obowiązek :D


Piotrek gra w zespole The Rooads, więc to prawdopodobnie tej nazwy trzeba szukać na plakatach, jeśli planujemy się wybrać na jego koncert. Mam nadzieję, że jeśli kiedyś jakoś trafią do Gdańska, to nie przegapię tego wydarzenia. Poinformuj mnie ktoś ;)

Ostatecznie The Voice of Poland wygrał Damian Ukeje, ale to płyty Niesłuchowskiego będę wyczekiwać.

A wy oglądałyście The Voice of Poland?


Zdjęcia pochodzą z profilów  Piotra Niesłuchowskiego i Ani Dąbrowskiej na Facebooku.

8 grudnia 2011

5 zapowiedzi nowych kolekcji China Glaze

Najprawdopodobniej w przyszłym roku zbankrutuję, przez lakiery do paznokci. China Glaze co chwilę wypuszcza kolejne zapowiedzi nowych kolekcji. O Eye Candy i Prismatic pisałam już wcześniej, o TU. Ale wiadomo już jakie będzie 5 (!) kolejnych kolekcji na 2012 rok.

Nie wiem kiedy dokładnie będą do kupienia, więc kolejność wymieniania będzie przypadkowa.

Magnetyczne lakiery pojawiały się wcześniej w ofertach kilku firm, ale i tak kolekcja Magnetix mnie cieszy.  Dla niewtajemniczonych - po pomalowaniu paznokci magnetycznym lakierem, możemy na nich tworzyć różne wzorki za pomocą magnesu. China Glaze daje nam w komplecie kilka szabloników, więc oprócz najłatwiejszych do zrobienia paseczków, możemy zrobić jakieś gwiazdeczki i inne cosie ;)



China Glaze ma już w ofercie zwykłe kolorowe pękacze, metaliczne pękacze, a teraz będą jeszcze pękacze z brokatem, ponieważ kolejna kolekcja, to Glitter Crackle. Bardzo podobają mi się te dwa środkowe ;)

Wesoła, soczyście kolorowa, letnia kolekcja Electropop.




Kolekcja inspirowana książką Hunger Games. (bo teraz będzie film ;)) Tutaj pewności nie ma, bo czytałam informacje, że były jakieś problemy z umową i jednak się z tego pomysłu wycofują. Byłoby szkoda, bo kolory zapowiadały się na całkiem ciekawe. Heat of the Moment <3


I ostatnia kolekcja On the Safari. Bardzo ładne kolorki na późne lato/wczesną jesień.


Duuużo tego prawda? Które lakiery najbardziej wam się spodobały?

Zdjęcia pochodzą ze stron:
http://limitedaddictionnails.blogspot.com/2011/12/china-glaze-magnetix-and-glitter.html
http://www.hawley.net.au/store/home.php?cat=376
http://www.beautyscene.nl/p/57544/china_glaze_on_safari_collectie
http://sd-10807.dedibox.fr/show_items-feed=df0e87386562acd78fc0039999e3d842?page=1

5 grudnia 2011

China Glaze, Ring in the Red, czyli mój świąteczny lakier.

ładny mam kocyk z misiem prawda? ;P

Też tak macie, ze dobieracie sobie lakier na paznokciach do okazji? Typu jakieś pastelki na Wielkanoc, albo dziki glitter na Sylwestra? Bo ja taaak. Święta coraz bliżej, czas więc coś wybrać na tę okazję. China Glaze rozwiązało za mnie ten problem ;) W moje łapki wpadł prześliczny lakier Ring in the Red, ze świątecznej kolekcji China Glaze, Let It Snow.

Cała kolekcja prezentuje się tak:


Uwielbiam świątecznie kolekcje lakierów. Zawsze jest duuużo czerwieni i duuużo brokatu, czyli to co sia lubi na pazurkach najbardziej ;) Ring in the Red to czerwony brokat, czyli po prostu pełnia radości :D



A dokładniej czerwone drobinki brokatu w dwóch rozmiarach, zatopione w przejrzystej, czerwonawej bazie. Jedna warstwa na czystych paznokciach wygląda nie za ciekawie. Za to fajnie się będzie prezentować na jakimś innym, podkładowym lakierze.

Dwie warstwy Ring in the Red to już cudo.  

Wygląda to to jak brokatowe bombki. Takie było moje pierwsze skojarzenie. I nie tylko moje.

Któregoś dnia, na zajęciach, zagadała do mnie koleżanka, żebym koniecznie jej powiedziała jaki to lakier, bo jest taki piękny, świąteczny i migocze jak czerwona, brokatowa bombka. A nie wiedziała, że to faktycznie lakier ze świątecznej kolekcji, więc China Glaze się udało ;)

fot. http://favim.com/image/94169/

Przez to, że to taki dziki migotek, strasznie ciężko uchwycić go na zdjęciach. Starałam się, naprawdę, ale mój aparat nie daje rady. I chyba nie tylko mój, bo przeglądałam swatche w internecie i zawsze wygląda inaczej ;) Uwierzcie mi na słowo, jest na prawdę przepiękny.


Na zdjęciach jest bez żadnego top coatu. Z topem to już w ogóle byłby jeden wielki błysk ;)
Schnie bardzo szybko. Ładnie się rozprowadza, jak już wspomniałam wymaga dwóch warstw. Po 2-3 dniach zaczyna odpryskiwać i lekko wycierać się na końcówkach. Zmywanie, wiadomo, jak to z glitterkami ;) Trochę się trzeba się pomęczyć i zużyć sporo zmywacza, ale dla tego bombkowego efektu warto.

Gdy pierwszy raz zobaczyłam jego zapowiedź w internecie, pomyślałam, że jest bardzo podobny do lakieru Ruby Pumps, też z China Glaze. Ale nie jest. Ruby ma bardziej czerwoną bazę i drobinki w jednym rozmiarze, więc spokojnie mogę mieć oba ;)

Ruby Pumps to ten duży, Ring in the Red to miniaturka ;)

Zrobię tu kiedyś porównanie, bo nie potrafię sama zdecydować, który jest ładniejszy :D


Tak więc, podsumowując, w jutrzejsze Mikołajki, oraz w Wigilię, na moich pazurkach na pewno będzie gościć właśnie Ring in the Red :D

Rozważam też zakup jakiegoś świątecznego zestawiku z tej świątecznej kolekcji (mają takie fajnee, z bombkami, albo misiami ;)), w prezencie dla mamy. Wreszcie udało jej się zapuścić paznokcie, więc to byłby niezły prezent. Ale jeszcze pomyślę ;)

Jakiś czas temu odkryłam, że polski profil China Glaze na facebooku lubi strasznie mało osób. Lubicie lakiery China Glaze? Ja uwielbiam ;D Już wyczekuję kolekcji Eye Candy ;)

3 grudnia 2011

Pomysł na... Desery

Byłam dzisiaj z mamusią na kolejnych przedświątecznych zakupach, tym razem w Kauflandzie i wypatrzyłam kolejną pyszną ciekawostkę. A były to Pomysł na… desery w trzech wyśmienitych odsłonach: Pomysł na… Panna Cotta z sosem truskawkowym, Tiramisu z sosem o smaku amaretto i Creme Caramel z sosem karmelowym. 

Jak dotąd wszystkie Pomysły na... od Winiary, które miałam się sprawdziły (Pomysł na kurczaka w sosie śmietanowo-ziołowym, to pierwszy poważny obiad, który sama przyrządziłam na studiach. Ależ byłam z siebie dumna... ;)), więc jakoś specjalnie długo się nie zastanawiałam i oczywiście kupiłam deserki.


Panna Cotta to włoski deser, pochodzący z regionu Piemontu. Jest popularny nie tylko w całej Italii, ale również w Polsce. Panna Cotta to po włosku „gotowana śmietanka”. Podawana jest tradycyjnie w formie babeczki polanej owocowym sosem, co gwarantuje nie tylko wyśmienity smak, ale również efektowny wygląd deseru. Teraz, aby delektować się jego delikatnym, kremowym smakiem, nie trzeba szukać dobrej restauracji. Wystarczy mleko, śmietanka i WINIARY Pomysł na… Panna Cotta z sosem truskawkowym. Delikatny sos o smaku słodkich truskawek w połączeniu z jedwabistą konsystencją Panna Cotta zachwyci każdego, nawet najbardziej wybrednego smakosza.
Tiramisu z języka włoskiego oznacza „ocknij się, przebudź się”, a także „poderwij mnie” i na pewno nikt, kto spróbuje tego pysznego deseru nie pozostanie wobec niego obojętny. Według wielu krążących legend Tiramisu powstało w jednym z miast północnych Włoch: Sienie, Wenecji lub Florencji. Teraz ten deser składający się z delikatnego kremu i biszkoptów nasączonych aromatycznym sosem może powstać w Twojej kuchni i porwać swym smakiem wszystkich domowników.
Historia Creme Caramel rozpoczęła się najprawdopodobniej w południowej Francji. Twoja historia z tym niesamowicie delikatnym w smaku, rozpływającym się w ustach deserem może zacząć się w Twojej kuchni. Z WINIARY Pomysł na… Creme Caramel z sosem karmelowym szybko wyczarujesz wyjątkowy deser jak z paryskiej kawiarni. Delikatna śmietankowa konsystencja połączona ze słodkim smakiem jedwabistego sosu karmelowego to prawdziwa uczta dla podniebienia.  
Każdy z Pomysłów na... Wystarczy na 4 porcja deseru. Kosztuje to to około 3,50zł.

Niestety zapomniałam kupić śmietanki, wiec dzisiaj deserku nie będzie :(

Zdjęcia i informacje pochodzą stąd: http://nestle.netpr.pl/pr/198400/pomysl-na-zachwyt-w-oczach-twoich-bliskich

2 grudnia 2011

Czarodziejka z Księżyca wróciła! :D

Od 1 grudnia, czyli od wczoraj na antenie TV 4 można oglądać serial anime „Czarodziejka z Księżyca” („Sailor Moon”). 


Nie wiem jak wy, ale ja caaałe dzieciństwo oglądałam czarodziejki :D Wtedy leciały na Polsacie i pamiętam, że często oglądałam odcinki po dwa razy, bo o 7 rano, przed wyjściem do przedszkola/szkoły, oglądałam też powtórki  ;) 

Przez wiele lat, mimo próśb telewidzów, nie zdecydowano się na ponowną emisję tego japońskiego anime.Nareszcie się udało :D



„Czarodziejka z Księżyca” emitowana jest w TV4, od poniedziałku do piątku, o godz. 17:30. 


W grudniu i styczniu w Czwórce emitowany będzie pierwszy, liczący sobie 46 odcinków sezon serialu "Sailor Moon - Czarodziejka z Księżyca" opowiadającego o pojawieniu się pięciu pięknych wojowniczek walczących z Królestwem Ciemności i jego demonami, pragnącymi odebrać ludziom życiodajną energię oraz wejść w posiadanie Srebrnego Kryształu.


Specjalnie na potrzeby tej emisji serial został ponownie przetłumaczony, zmianie ulega tytuł (na bliżej nawiązujący do oryginalnego tytułu: "Sailor Moon - Czarodziejka z Księżyca") oraz osoba lektora. 

Jeśli macie małe córeczki, albo młodsze siostry, to koniecznie posadźcie je przed telewizorem ;)
Albo po prostu obejrzyjcie same, w ramach wspomnień z dzieciństwa.


Którą czarodziejką chciałyście być? :D Bo ja Czarodziejką z Marsa.


1 grudnia 2011

Pachnieć jak Dita von Teese


Dita von Teese, czyli chyba najbardziej znana striptizerka na świecie, od niedawna ma własne perfumy.


Dita od dawna marzyła o stworzeniu własnych perfum. A dokładniej od momentu gdy odkryła, że używa tego samego zapachu, co matka jej chłopaka (Był to Quelque Fleur. Używała go od 14 roku życia, więc w sumie rozumiem jej tragedię ;)).

Kilka miesięcy temu marka Coty, (która wypuszcza na rynek, wszystkie te wszechobecne zapachy sygnowane nazwiskami gwiazd, jak Beyoncé, Christina Aguilera, Kylie Minogue i tak dalej...) odmówiła Ditcie, twierdząc, że ta jest zbyt mało znana, by zasłużyć na własny zapach. (a to wredoty ;P)
„Stworzenie własnego zapachu jest moim największym marzeniem - wypowiadała się Dita. Nie chcę pachnieć tak samo, jak ktoś inny. Muszę porozmawiać z mniejszymi spółkami, bo według marki Coty nie jestem tak znana jak Kim Kardashian, czy Victoria Beckham".

Chyba na prawdę jej zależało, bo dopięła swego. Podpisała kontrakcik i przystąpiła do tworzenia własnego zapachu. Oto co mówiła w trakcie procesu jego powstawania:

„Żadnych owoców, wanilii, czy słodkich cukierków. To będzie zmysłowość z odrobiną wulgarności. Mój zapach ma kojarzyć się z pasją...wielkiej miłości. Pożądanie i strach odrzucenia. Ma być inny, niż popularne zapachy, które dobrze się sprzedają."

"Myślę, że niewiele gwiazd tak blisko i namiętnie angażuje się w pracę nad własnym zapachem. Były momenty, w których najłatwiej byłoby mi powiedzieć, że tak, taki powinien być mój zapach. Ale on miał być doskonały. Musiałam przetestować go sama i dać do przetestowania innym, by zobaczyć jak na niego reagowali. Ten proces trwał i trwał, zanim nie nadszedł moment, w którym perfumy były idealne zarówno dla mnie, jak i dla innych".
Dita ma dużeeego plusa, za zaangażowanie. Większość gwiazd po prostu sygnuje zapach swoim nazwiskiem i pozuje do zdjęć reklamowych.  Nic więcej. Ani nie biorą udziału w jego tworzeniu, ani go nie używają. Nie zdziwiłabym się, gdyby w niektórych przypadkach, nawet im się nie podobał. Cóż, jakoś trzeba zarabiać...


Zapach, który nazywa się Dita von Teese Femme Totale, odzwierciedla wszystkie aspekty osobowości autorki. Jest elegancki, szykowny, wyrafinowany, seksowny i tajemniczy.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: piwonia, bergamota, pieprz
nuta serca: bułgarska róża, płatki kwiatu tiare, jaśmin
nuta bazy: paczula, piżmo, drewno gwajakowe, drzewo sandałowe, kadzidło

I like it ;) Baaardzo lubię nuty piwonii, róży, pieprzu i drewienek, więc to może być na prawdę coś dla mnie. I faktycznie nie ma owocków i wanilii, tak jak Dita obiecywała ;)


Flakon na moje perfumy musiał być absolutnym ucieleśnieniem mojego wyobrażenia o tajemniczej i pełnej uroku Femme Fatale. Zawsze byłam zagorzałą kolekcjonerką rzadkich flakonów po perfumach z lat 1920 i 1930. Zazwyczaj wykonywano je z matowego szkła, czarnego lub czerwonego i były niezwykle eleganckie i luksusowe - wyjaśnia Dita.
Perfumy są dostępne w dwóch pojemnościach. 40ml z uroczą pompką i małe 20ml do torebki.  

Premiera odbyła się ponad miesiąc temu w Berlinie. Za jakiś czas pewnie dotrą i do nas. 


Dita w akcji ;)
Źródła zdjęć i informacji: