30 lipca 2012

3 Maseczki od Marion

Jakiś czas temu u dało mi się załapać do testowania kosmetyków Marion w ramach akcji organizowanej na ich profilu na Facebooku. Z tego co zauważyłam, organizują takie akcje co jakiś czas i wcale nie trzeba prowadzić kosmetycznego bloga żeby wziąć udział w testowaniu. Każdy może się zgłosić ;)

Wśród kosmetyków, które otrzymałam w paczuszce, znalazły się trzy maseczki do włosów. Właśnie o nich dzisiaj poczytacie, a są to dokładnie:

Postanowiłam zrecenzować wszystkie razem, bo w sumie są podobne ;) A i różnice łatwiej wskazać w recenzji zbiorczej.


Według producenta:
60 sekundowa maseczka do włosów ocet z malin & koktajl owocowy, o świeżym zapachu malin, zawiera wysoko skoncentrowane składniki aktywne, które wnikają głęboko we włosy, zapewniając skuteczność działania już po 1 minucie od nałożenia. Seria Nature therapy to wyjątkowa kombinacja natury i nowoczesnej technologii dla naturalnie zdrowych włosów. Bez parabenów, SLES i SLS. Wyjątkowa formuła zawierająca ocet z malin, zamyka łuski włosów, zakwaszając je, dzięki czemu włosy łatwiej się rozczesują i są bardziej odporne na łamanie. Nadaje włosom piękny połysk i przywraca miękkość. Koktajl owocowy normalizuje warstwę rogową skóry, uaktywnia metabolizm białek niezbędnych do budowy włosów, działa nawilżająco i wygładzająco.

60 sekundowa maseczka z olejkiem arganowym pomaga zregenerować włosy już po 60 sekundach. Zawarte w maseczce wysoko skoncentrowane składniki aktywne wnikają głęboko we włosy, odbudowując strukturę zniszczonych włosów od wewnątrz. Włosy stają się zdrowsze, gładsze i są jedwabiste w dotyku. Doskonale rozprowadza się na włosach, nie obciążając ich. Widoczny efekt już po jednym użyciu! Wyjątkowe formuły produktów z tej serii oparte zostały na bazie olejku arganowego, zwanego „marokańskim złotem”, który pomaga zapewnić włosom 7 efektów: przywraca piękny połysk, regeneruje włosy od wewnątrz i wygładza, ułatwia rozczesywanie i układanie, wzmacnia i nawilża, nadaje miękkość i elastyczność, chroni przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych, zapobiega puszeniu się włosów.

60 sekundowa maseczka chroniąca włosy przed działaniem wysokiej temperatury zawiera wysoko skoncentrowane składniki aktywne, które regenerują włosy od wewnątrz, wzmacniają i chronią przed szkodliwym działaniem przyrządów do stylingu, już po 1 minucie od nałożenia. Profesjonalnie opracowana receptura produktu zawiera kopolimery, które pozostawiają na włosach specjalny film zabezpieczający włosy przed wysuszeniem, dzięki czemu stają się one mocniejsze, sprężyste i lśnią zdrowym blaskiem. Maseczka ułatwia rozczesywanie i układanie, nadaje miękkość i elastyczność oraz zapobiega puszeniu i elektryzowaniu się włosów.

Według mnie:
Maseczki znajdują się w kolorowych, 15 mililitrowych saszetkach, wystarczających na dwie aplikacje. I tu niespodzianka, Marion pomyślał o tym, o czym zawsze marzyłam przy saszetkowych maseczkach do twarzy. Nie biegamy po mieszkaniu w poszukiwaniu nożyczek do otwarcia, nie zostawiamy otwartej saszetki do wysychania, nie kombinujemy z gumeczkami, czy przelewaniem do małych pojemniczków, tylko zatykamy dzióbek i jest dobrze :) Moim skromnym zdaniem, świat byłby piękniejszy, gdyby wszystkie maseczki miały takie cuś.


Wszystkie trzy maseczki mają bardzo przyjemne, słodkie zapachy. Moim ulubieńcem jest oczywiście maseczka malinowa, chociaż nie nie pachnie malinową mambą, ani soczystymi malinami prosto z krzaka, to i tak zapach mi się podoba. Zapach żadnej z maseczek nie utrzymuje się na włosach po spłukaniu, ma nam tylko uprzyjemnić te 60 sekund z maską na głowie. 

Konsystencja maseczek jest w sam raz. Bez problemu można je wydobyć z saszetki, nie spływają pomiędzy palcami, dają się łatwo i równomiernie rozprowadzić na włosach i z nich nie spływają. Czyli idealnie. Maskę chroniącą przed ciepłem i tę z olejkiem arganowym stosowałam po prostu po umyciu włosów szamponem, zamiast odżywki. Z malinową było trochę inaczej: szampon, maska + kąpiel odbudowująca i spray z octem również z malinowej serii. 

Wystarczy spojrzeć na nazwy maseczek, aby zauważyć, że producent obiecuje, że maski te działają już w minutę. Tyle je właśnie trzymałam, jednak jestem zwolenniczką teorii trzymanie masek na głowie trochę dłużej, więc gdy kupię je następnym razem, sprawdzę czy czas coś tu zmienia. W każdym razie przy spłukiwaniu po tych 60 sekundach, czuć było że spłukuję mniej niż nałożyłam. Tak jakby włoski coś tam wchłonęły. Przynajmniej tak sobie wmawiałam ;) Oprócz tego włosy były bardzo, bardzo miękkie i dawały się przeczesywać palcami. Żadnych kołtunków. Fajnie, fajnie.

Różnice miedzy maseczkami widać najbardziej po efektach jakie dają one na włosach. Po wysuszeniu, najładniej układały się po masce z olejkiem arganowym. To po niej też były najbardziej miękkie w dotyku. I może też trochę przez to, że je tak ciągle z zachwytem głaskałam, szybciej mi się po jej użyciu przetłuściły :( Nie jakoś tragicznie, ale te pół dnia krócej były świeże. Maseczkę chroniącą włosy przed działaniem wysokiej temperatury, najtrudniej mi ocenić, bo nie używam suszarki, prostownicy, lokówki, ani nic takiego. Mogę tylko powiedzieć że ładnie wygładza włosy i ich nie obciąża. Po użyciu maski z octem z malin włosy nie są tak miękkie jak po dwóch pozostałych, ale za to faktycznie bardziej lśnią. Miałam wrażenie, że nawilża najmniej z tych 3 testowanych przeze mnie maseczek, ale i tak ją bardzo polubiłam. Włosy były po niej takie świeże i lekkie.

Ogólnie każda z trzech maseczek jest warta przetestowania. Jedna saszetka kosztuje około 2,90zł, za 15 ml, warto się więc skusić i wypróbować, a nóż wam też przypadną do gustu. Wam i waszym włosom ;) 

Trochę szkoda, że maski te nie są dostępne też w większych opakowaniach, ale może z czasem i one dołączą do asortymentu. O malinowej serii Marion pisałam już wcześniej o TUTAJ. Na jutro szykuję dla was recenzję Kąpieli odbudowującej włosy oraz Spray'u regenerującego z octem, więc stay tuned ;) W skład serii z olejkiem arganowym, oprócz maseczki, wchodzą także Kuracja z olejkiem arganowym i Ultralekka odżywka z olejkiem arganowym. Myślę, że jak się natknę na nie w jakimś sklepie, na pewno się skuszę. W serii chroniącej włosy przed działaniem wysokiej temperatury mamy Spray dodający włosom objętości Mgiełkę, Serum i Mleczko. Mleczko nawet mam, jego recenzję znajdziecie TUTAJ.

26 lipca 2012

Batman i magisterka

Dzisiaj króciutko, bo wpadłam tylko się pochwalić, że przyjęli mnie na drugi stopień studiów <brawa dla mnie> Od października będę więc dumną studentką zarządzania. 

A już dzisiaj wieczorem idę przedpremierę filmu Mroczny Rycerz powstaje, czyli najnowszego Batmana. Udało mi się wygrać dwa darmowe bilety, na facebookowym profilu Serca i Rozumu (tak, tych z reklamy) i jestem z tego powodu bardzo, bardzo szczęśliwa. Przedpremierowy seansik Batmana zaczyna się kulturalnie o 20, a nie minutę po północy jak premiera, dzięki czemu się wyśpię i będę jutro w pracy wyglądać jak człowiek, a nie jak zombie.

fot. http://www.filmweb.pl/film/Mroczny+Rycerz+powstaje-2012-506756

25 lipca 2012

Kataloński Fiołek na paznokciach

Poznajcie moje dwa lakiery z letniej kolekcji Applause. Różowy to L41 - Róż Ipanema, a fiolecik to L39 - Kataloński Fiołek. Podobają mi się te nazwy :D Dzisiaj pokażę wam Katalońskiego Fiołka, swatche Imanemowego różu zaprezentuję za kilka dni ;)


Lakiery Flash Super Shine nie zawierają toulenu, formaldehydu, ftalanu dibutylu i kamfory. Mają bardzo fajny, lekko skośny pędzelek, który bardzo ułatwia malowanie (nie wiem jak wy, ale ja jestem z siebie zawsze niesamowicie dumna, gdy uda mi się pomalować paznokcie, bez umaziania całych skórek naokoło).
 


Konsystencję mają w sam raz, nie za rzadką, nie za gęstą. Wysychają dość szybko, chociaż przy ostatnim malowaniu udało mi się lekko odgnieść fakturę jakiegoś materiału, czyli nie jakoś baaardzo szybko. Te kilka minut trzeba wysiedzieć w bezruchu. Ładnie kryją po dwóch warstwach. Nie odpryskują, ale bez topa po 2-3 dniach zaczynają się ścierać na końcówkach.

 
Inne kolorki lakierów Applause, możecie obejrzeć TUTAJ. Jest tam także lista sklepów w których można je kupić. Kosztują około 6zł, za 12 ml to całkiem sympatycznie ;)

24 lipca 2012

Nowość: Garnier Czysta Skóra Fruit Energy

Ostatnio wypatrzyłam w Rossmannie nowość z linii Garnier Czysta Skóra: Żel oczyszczająco-rewitalizujący Fruit Energy. W sumie ciężko go było nie zauważyć, bo od razu rzuca się w oczy, na tle swoich białych i niebieskich braci ;) Jak zwykle przed zakupem chciałam o nim poczytać w internecie, a tu nic. No po francusku co nieco było, ale raczej niewiele zrozumiałam, nawet a tłumaczem google ;) Postanowiłam więc, że będę pierwsza ;D Następnego dnia potuptałam do Rossmanna i kupiłam żel Fruit Energy za około 16zł. 


Żel Czysta Skóra Fruit Energy przeznaczony jest do cery tłustej, mieszanej i z niedoskonałościami. Zawiera wyciągi z grejpfruta i granatu oraz pochodną witaminy C. 



Używam go już od ponad tygodnia i póki co jestem zadowolona. Przede wszystkim przepięknie pachnie. Soczysty grejpfrut z lekką nutką słodyczy granatu. Cudowna odmiana po tych wszystkich miętowych/ogórkowych świeżakach. A jak przyjemnie się nim mazia rankiem... Od razu mam ochotę na świeżo wyciśnięty soczek :D 


Oczyszcza z czego ma oczyszczać, no i nie wysusza mi skóry, a trochę się tego bałam. Specjalnie poczekałam z tą notką kilka dni, bo jego klasyczny niebieski brat przy codziennym używaniu szybko zrobił mi lekką masakrę na twarzy. Ten nie przesusza, nawet nie czuję ściągnięcia przed użyciem kremu. Jest dobrze. 

To tyle z wrażeń na szybko. Poużywam go dłużej, to może doczeka się dokładniejszej recenzji ;) Na koniec skład gdyby ktoś był zainteresowany.


23 lipca 2012

Nowość: Garnier, Ultra Doux Cytryna i Biała glinka

Lada dzień w sklepach powinna pojawić się nowa seria kosmetyków do pielęgnacji włosów Garnier, Ultra Doux (przypominam, że nazwę Ultra Doux, noszą teraz kosmetyki znane dotychczas jako Naturalna pielęgnacja). Tym razem będzie to seria z cytryną i białą glinką, przeznaczona do włosów z tendencją do przetłuszczania się (czyli np. dla moich ;)).


Jak zwykle dostępne będą szampony w dwóch pojemnościach 200ml i 400ml oraz odżywki 200ml.


Według Garnier szampon oczyszczający przywraca włosom blask, odświeża je, zmniejsza przetłuszczanie, zmiękcza włosy i je wygładza. Łagodzi podrażnienia skóry głowy i chroni ją przed działaniem czynników zewnętrznych. Delikatna konsystencja nie obciąża włosów, ułatwia rozczesywanie, pozostawiając je miękkie, puszyste i cudownie pachnące.

W lekkiej, nieobciążającej włosów formule nowa odżywka Garnier Ultra Doux łączy działanie białej glinki, znanej ze swych właściwości absorbujących, oraz odświeżających ekstraktów z cytryny, pielęgnując skórę głowy. Twoje włosy staną się oczyszczone, świeże, lekkie, a skóra głowy ukojona.

Seria Cytryna i Biała glinka nie zawiera parabenów ani silikonów.

A na koniec dobra wiadomość: kosmetyki te będą od 26 lipca w promocji w Drogeriach Natura ;)


Źródła zdjęć:

http://uholki.pl/opis/3461032/garnier-ultra-doux-odzywka-do-wlosow-cytryna-i-biala-glinka-wlosy-tluste-200-ml.html
http://www.superkoszyk.pl/product-pol-17337-ULTRA-DOUX-Szampon-do-Wlosow-400-ml-Cytryna-i-Biala-Glinka.html

https://www.facebook.com/drogerienaturapl

22 lipca 2012

Roczek!

Dzisiaj jest piękny dzień. Właśnie dzisiaj, 22 lipca,  mija równo rok, od kiedy założyłam bloga! :D

Z tej okazji chciałabym wszystkim postawić babeczkę i szampana, ale że jesteście niestety daleko, musicie zadowolić się tym oto uroczym obrazkiem:

fot. http://www.flickr.com/photos/hainevan/6345794398/

Chcę wam ślicznie podziękować, za ten rok w blogowym świecie. Nie tylko bardzo miło się dla was pisze i wyszukuje kosmetyczne nowinki, ale też przyjemnie się czyta wasze blogi. Pożera to sporą część mojego wolnego czasu, ale nie żałuję ;) Sporo się od was nauczyłam (chociaż równej kreski eyelinerem to chyba nigdy nie narysuję ;P), wydałam majątek na kosmetyki , którymi kusicie, ale wybaczam ;D 

Tak was lubię, że możecie się niedługo spodziewać miłego rozdania w podzięce (chociaż wszyscy się teraz boją złego i mrocznego Urzędu Skarbowego ;)) 

To tyle na dziś. DZIĘ-KU-JĘ :*

21 lipca 2012

Nowa kosmetyczna gazetka Biedronki

Pamiętacie szał na masła do ciała i peelingi z Biedronki? Nadchodzi kolejna gazetka urodowa! Tym razem bez maseł ;) Cała gazetka Moje piękno jest do obejrzenia tutaj:


Mnie najbardziej ucieszyła obecność kosmetyków Bell. Dość ciężko było mi je zdobyć, jak już gdzieś je odnajdywałam, to mocno przebrane. Trzeba będzie zapolować pierwszego dnia obowiązywania gazetki (czyli 1 sierpnia), żeby mi nikt lakierów nie zmacał ;)

Planuję kupić: 
Lakiery Bell Air Flow Lotus Effect za 5,99zł, bo ich zwykła cena w drogeriach to około 11zł. 


Błyszczyk (albo nawet dwa), Bell Air Flow za 7,99zł, normalna cena około 14zł.


Maseczki AA Skuteczna Pielęgnacja, bo za 1,99zł szkoda nie brać. Tym bardziej, że trudno je znaleźć w innych sklepach (nawet w internecie nie ma ich zdjęć), a malinowa ciekawi mnie od dawna.

I być może róż Bell 2 Skin Pocket Rouge za 5,99zł, bo z tego co pamiętam miały ładne kolorki.


Aaaa i 2-fazowe płyny do demakijażu od Bielendy, też mają dobrą cenę, 5,99zł, ale nie potrafię się zdecydować, czy brać sprawdzone Awokado, czy wybróbować Czarną Oliwkę lub Bawełnę.


Podsumowując: bardzo udana gazetka. A wam coś w padło w oko?


Źródła zdjęć:
http://www.snobka.pl/artykul/blysk-i-zdrowe-paznokcie-lakiery-air-flow-lotus-effect-11822
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=389063601118146&set=a.139503802740795.19405.138560052835170&type=3
http://bielenda.pl

Winna Brzoskwinia od The Body Shop, czyli brzoskwinkowe masełka nadchodzą!

W czasie tegorocznych wyprzedaży, zamierzałam obkupić się w słynne masła The Body Shop. Co prawda mam jeszcze mandarynkowe i migdałowe, ale kiedyś się przecież skończą i co ja biedna wtedy pocznę ;) Poza tym zawsze to milej zapłacić za kosmetyk 35zł, a nie 69... I już prawie szłam do TBS, ale czytam sobie zagraniczne blogi, czytam i widzę zapowiedź nowej serii o nazwie Vineyard Peach. (w tym momencie następuje ślinotok)

 
Wizja wymaziania się brzoskwiniowym masłem do ciała, tak na mnie zadziałała, że aż postanowiłam nie kupować teraz żadnych maseł, tylko czekać na Peach. Oszczędność to żadna, bo pewnie będę je musiała kupić w normalnej cenie, ale przynajmniej wyjdę z jednym, a nie z całą torbą :P


Z limitowanej serii Winna Brzoskwinia, bo tak się po naszemu nazywa, znajdziemy: 
  • Masło do ciała - 69zł, 
  • Peeling do ciała - 65zł, 
  • Żel pod prysznic - 19,90zł,
  • Balsam do ciała - 39zł. 


Wszystko wygląda bardzo ładnie, coś ostatnio lubię takie kolorki. Moja intuicja podpowiada mi, że pachną jeszcze lepiej niż wyglądają ;)
 
Masło do ciała Winna Brzoskwinia zapewnia skórze 24-godzinne, intensywne nawilżenie oraz sprawia, że staje się jedwabiście miękka i kusi wyjątkowym i jeszcze bardziej intensywniejszym zapachem brzoskwini. Czyli je chcę. I na żel pod prysznic pewnie też się skuszę. Żeli nigdy za dużo. Ale trochę szkoda, że nie zrobili brzoskwiniowych mgiełek i olejków prawda?

Podobno Winna Brzoskwinia jest już w polskich sklepach. Po weekendzie to sprawdzę, bo aż nie wierzę ;) W UK np. ma się pojawić dopiero we wrześniu.

Skusicie się na coś?

Źródła zdjęć:

http://pinterest.com/TBSPolska/winna-brzoskwinia/
http://www.thesundaygirl.com/2012/07/special-edition-body-shop-vineyard.html

19 lipca 2012

Wakacyjne zapachy z serii Plaisirs Nature od Yves Rocher

Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię oglądać zapowiedzi perfum przygotowanych na lato. Nawet nie chodzi o same zapachy, co o te wszystkie zdjęcia z soczystymi owockami, słoneczkiem i innymi takimi. Od razu człowiekowi robię się lepiej ;D

Ucieszyło mnie więc, że Yves Rocher wprowadza tego roku, aż dwie nowe letnie limitowane edycje w ramach serii perfum i kosmetyków do ciała Plaisirs Nature. Nowości w linii opisywane są jako "smakowita przyjemność z połączenia owoców". 


Les Plaisirs Nature Smoothie Mango-Marakuja odtwarza przyjemnie słodkie i soczyste nuty mango i marakui, złączonych w perfumowym koktajlu.

Les Plaisirs Nature Smoothie Ananas-Kokos imituje tropikalny zapach kokosa, oraz słodki i soczysty aromat ananasa, tworząc prawdziwie letnią kompozycję.


Obie serie składają się z wody toaletowej o pojemności 20 i 100 ml i żelu pod prysznic w pojemnościach 50 i 400 ml. 

Poszłam dzisiaj do sklepu Yves Rocher z zamiarem obniuchania obu zapachów. Niestety wszystkie Mango-Marakujki były już wykupione, nie było nawet testera :( a Ananas-Kokos niezbyt mi się podoba. Sam kokos, ze stałej oferty, jest ładniejszy. I tak oto wyszłam bez niczego. W weekend zajrzę do YR w moim rodzinnym miecie, może tam się jakaś Marakujka dla mnie uchowała ;)

Źródła zdjęć:
http://www.yves-rocher.fr
http://www.perfumediary.com/new-perfumes/yves-rocher-les-plaisirs-nature-mangue-passion-new-perfume/

18 lipca 2012

Harper`s Bazaar od jesieni w Polsce!

Lubię czytać gazetki dla kobiet. I wcale mi nie przeszkadza, że na co drugiej stronie są reklamy. Po prostu lubię oglądać ładne obrazki. Uspokaja mnie to ;)


Ucieszyła mnie więc wiadomość o pojawieniu się polskiej edycji magazynu Harper's Bazaar.  W sumie "ucieszyła" to mało powiedziane ;)

Pierwszy numer polskiego "Harper`s Bazaar" ukaże się jesienią tego roku w nakładzie 30 tysięcy egzemplarzy, wyłącznie w zamkniętym systemie prenumeraty, obejmującym wyselekcjonowaną grupę kobiet (cokolwiek to znaczy, proszę zaklepać mi wśród nich miejsce ;)). Regularne wydawanie Harper`s Bazaar w naszym pięknym kraju, rozpocznie się wiosną 2013 roku. Nie wiadomo jeszcze ile będzie kosztował.


Wydawca (Hearst-Marquard Publishing) przekonuje, że będzie to modowy magazyn z najwyższej półki, z miejscem na reklamy luksusowych produktów. Czyli będzie duuuużo ładnych obrazków :D

Ruszył już ich oficjalny polski fanpage https://www.facebook.com/HarpersBazaarPolska, więc klikamy dziewczęta, klikamy żeby się nie rozmyślili ;)

Z cyklu blogowanie uczy: W Stanach Zjednoczonych Harper's Bazaar ukazuje się od 1867 roku i był pierwszym amerykańskim magazynem o modzie. 

Na koniec trochę starych okładek:





Źródła zdjeć:
http://www.listal.com/list/through-years-harpers-bazaar
http://fashiongonerogue.com/harpers-bazaar-romania-sophie-vlaming-by-sylvie-malfray/
http://www.moda-veka.ru/magazine/istoriya-jurnala-harpers-bazaar

17 lipca 2012

Nowość: Nivea Make-Up Starter

Gdy ostatnio wypatrzyłam w Rossmannie nowość od Nivei, od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. Otóż musicie wiedzieć, że podczas kupowania nowego kremu do twarzy, zawsze po cichutki modlę się z nadzieją, że będzie się szybko wchłaniał. Przez dłuuuugi czas używałam jedynie kremu na noc, właśnie dlatego, że nie chciałam rano wstawać wcześniej, specjalnie żeby krem miał czas na łaskawe wchłonięcie się :P 

Na mojej kosmetycznej drodze stanęły też kremy, które owszem ładnie się wchłaniały, ale za to niemiłosiernie wałkowały się podczas nakładania podkładu. Ech... No nie jest łatko o dobry krem na dzień. Tak też pomyślał ktoś w Nivei, bo stworzyli dla nas kremy o nazwie MAKE-UP STARTER, czyli jak by nie patrzeć, stworzone po to, aby rankiem raz, dwa przygotować nasze pyszczki na makijaż i wyjście z domu.


Kremy są dwa. Do cery suchej i wrażliwej mamy krem nawilżający. Jego opracowana w oparciu o ostatnie odkrycia naukowe formuła, wzbogacona naturalnymi składnikami – olejkiem migdałowym i ekstraktem z nagietka: odżywia i natychmiastowo nawilża skórę, a przy regularnym stosowaniu daje długotrwały efekt intensywnego nawilżenia, błyskawicznie przygotowuje skórę do nałożenia makijażu


Dla cery normalnej i mieszanej, przeznaczony jest Make-Up Starter krem-żel, którego formuła, wzbogacona jest naturalnym ekstraktem z lotosu i witaminami. Krem-żel natychmiastowo nawilża skórę, a przy regularnym stosowaniu daje długotrwały efekt intensywnego nawilżenia
błyskawicznie przygotowuje skórę do nałożenia makijażu

Nivea obiecuje, że oba kremy wchłaniają się w minutę! Yeah, yeah, yeah! Powykańczam to co mam i chyba skuszę się na Nivejkę ;)

16 lipca 2012

Pat&Rubowa paczuszka od Merlin.pl

Całkiem niedawno otrzymałam propozycję współpracy ze sklepem internetowym merlin.pl, a dokładniej z ich kosmetyczną odnóżką merlinbeauty.pl ;) Panie były przemiłe, a zasady współpracy są jasne i przejrzyste, więc nie mogłam się nie zgodzić. Jedna przesyłka gdzieś się zbłąkała (mam nadzieję, że się jeszcze odnajdzie), ale za to w piątek w moje łapki trafiła ta oto urocza torebeczka Włóczykija ;D


Teraz już wiecie, że gdyby Włóczykij był kobietą, używałby kosmetyków PAT&RUB.

fot. http://pulawy.zhp.pl/hufiecpulawy/?paged=2

Wracając do tematu... Do testów otrzymałam trzy produkty:

Peeling do biustu i dekoltu
Hipoalergiczny nawilżający Balsam do Ciała
Pielęgnacyjny Balsam do Ust Kawowy


Dotąd podświadomie unikałam kosmetyków PAT&RUB, bo się bałam, że jak mi się jeden spodoba, to zacznę wszystko wykupywać :P Tak samo mam np. z Lushem i Inglotem ;) No ale cóż, Merlin zdecydował za mnie... Najwyżej wpadnę w Pat&Rubowe uzależnienie... Od tego się nie umiera ;)

15 lipca 2012

Współpraca z Dr Hauschka

Jakiś czas temu (no bo trochę mnie tu z wami nie było...) w moje łapki trafiła wielka paczka kosmetyków do testowania od firmy Dr Hauschka. Bardzo się ucieszyłam możliwością przetestowania ich produktów. Jakieś dwa lata temu miałam ich słynny Krem do twarzy z płatków róży i byłam z niego bardzo zadowolona. 

Z tym kremem różanym to w sumie była ciekawa historia...  Ładnych parę lat temu wyczytałam w jakimś wywiadzie z Kate Moss, że to jej ulubiony krem do twarzy. A, że sia, z nieznanych sobie, ani nikomu innemu powodów, ma dziwną słabość do Kate Moss (co w sumie można zauważyć, czytając np. notkę) wmówiłam sobie, że muszę go kupić. I to nic, że miałam wtedy lat naście, a krem ma walczyć ze starzeniem. Co jakiś czas natykając się na wzmianki o tej firmie, przypominałam sobie o tym kremie, aż w końcu pewnego dnia upolowałam go na Allegro. I byłam szczęśliwym człowiekiem. A później się skończył, a ja stwierdziłam, że powrócę do niego bliżej 30 roku życia ;) Koniec historii.

W paczuszce znalazłam:
Balsam do ciała z płatków róży;


Puder do ciała jedwabny;


Pomadkę z serii Inner Glow ,o której pisałam już o TUTAJ;


Zestaw miniaturek produktów do oczyszczania twarzy; 


I duuużo, duuuuużo próbek i ulotek ;D


Wszystko już powolutku i wnikliwie testuję, więc za niedługo pojawią się recenzje. Może któryś produkt szczególnie was zaciekawił? Postaram się go opisać w pierwszej kolejności ;)

13 lipca 2012

Nowość Timotei z różą z Jerycho

Ostatnio odwiedziłam babcię i właśnie u niej, przeglądając gazetkę promocyjną hipermarketu Real wypatrzyłam ciekawą nowość. Kosmetyczną nowość. Lubię takie, oj luuubię. Owa nowość to seria do pielęgnacji włosów Timotei with Jericho Rose, czyli z różą z Jerycho.


Nowa linia Timotei nie zawiera konserwantów takich jak parabeny, za to zawiera ekstrakt z róży z Jerycho o właściwościach regenerujących. Dostępne warianty to: Moc i Blask, Lśniący Blask, Intensywna Odbudowa i 2w1 Jedwabista Miękkość, Wyrazisty kolor, oraz produkty podkreślające włosy blond i brązowe. W skład każdej z linii wchodzi szampon i odżywka.


Ostatecznie do Reala nie dotarłam, a promocja skończyła się chyba przedwczoraj :/ Ale może to i dobrze, poczekam na jakieś recenzje, w międzyczasie dzielnie zużywając moje zapasy szamponów i odżywek.

Nie wiem czemu, ale podejrzewam, że ta seria zupełnie zastąpi dotychczasowe Timoteiki. Bo coś ich według mnie za dużo. No i powtarzają się niektóre warianty. Hmm... Się okaże ;)

12 lipca 2012

Olimpijsko-brytyjsko-truskawkowy żel pod prysznic od Original Source


Już 27 lipca startują letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Z tej okazji pojawiło się trochę kosmetyków inspirowanych tym jakże ważnym wydarzeniem, jak np. cała seria Sleeka. Także Original Source postanowił świętować i wyprodukował Seasonal Edition British Strawberry Shower Gel, czyli truskawkowy żel pod prysznic.


Uwieeeelbiam truskawki, to już o mnie wiecie ;) Więc bardzo ucieszyła mnie ta zapowiedź. Uznałam jednak, że tak jak zimowe limitki i ta nas ominie. Aż tu nagle któregoś dnia siedzę sobie spokojnie, przeglądam gazetkę (Joy'a dokładnie ;)) i moje piękne oczy widzą tam... brytyjskie truskawki od Original Source!

Pragnę wierzyć, iż to oznacza, że jednak ten żelik pojawi się w Polskich sklepach. Kupię 10 i będę ich używać przez caaały rok, a co ;) Tylko skoro to limitka, to pewnie będę musiała się ich trochę naszukać po Rossmanach... Ale trudno, dla truskawek się poświęcę.
Swoją drogą nie mam pojęcia co mają truskawki wspólnego z Wielką Brytanią, ale może się czepiam ;)

Pamięta ktoś jeszcze czasy, gdy dopasowywałam piosenki do tematów postów? Dzisiaj aż prosi się o Strawberry Fields Forever :D